opowiadania erotyczne

Tinder life cz. 1

Nigdy nie byłem przekonany, co do skuteczności portali randkowych czy aplikacji dobierających ludzi w pary. Bo jak po samym zdjęciu, opisie na profilu czy nietuzinkowych zainteresowaniach można się w kimś zakochać? Szczególnie nie widząc gestów tej osoby, jak oddycha na twój widok czy nie czując perfum, jakich używa.

O siódmej rano dostałem powiadomienie o dobraniu mi pary i to w najmniej spodziewanym momencie. Nie zareagowałem od razu. Kilka minut wcześniej doznałem całkiem niezłych przyjemności a na koniec cios prosto w serce i to za sprawą tindera, który miał dawać miłość a nie ją zabierać. Dałem sobie trochę czasu na sen po nocy pełnej uczuć i emocji. Odpisałem dopiero po południu, kiedy mój umysł był znacznie bardziej przytomny. Włączyłem aplikację i wybrałem jej profil.

Agata. 22 lata. Mniej niż kilometr stąd. Nie szukam przygód na jedną noc, ale seks też jest ważny. Zaciekaw mnie a ja zaciekawię ciebie. To jak? W prawo czy w lewo?

Przeglądając ten profil jakiś czas temu właśnie ten opis wzbudził we mnie nutkę ciekawości. Zdjęcia nie pokazywały jej całej sylwetki, na niektórych połowę twarzy zakrywał smartfon a na jednym zdjęciu była w bieliźnie, lecz bez fotografowania głowy. Nie powiem, że nie miałem wątpliwości czy to w ogóle ona, ale opis był tak pociągający, że postanowiłem spróbować swojej szansy i bach Like.

Oczywiście nie miała w profilu tekstu, że nie pisze pierwsza, ale to ja zacząłem rozmowę skoro pierwszy dałem w prawo. Napisałem prosto:
„Cześć. Masz piękny uśmiech czy będę go mógł zobaczyć w realu?”

Na odpowiedź przyszło mi czekać do następnego dnia. Oczywiście rozumiem, że każdy ma swoje obowiązki w domu, szkole czy pracy. Nie byłem nachalny teraz piłka była po jej stronie. Jej odpowiedź była porażająco długa.

„Być może…jeszcze mnie nie zaciekawiłeś.”

No tak- pomyślałem.
Gdybym napisał Hej albo Witaj nie odpisałaby wcale a tak zadając pytanie sprokurowałem odpowiedź. Długo się zastanawiałem jak mam ją zaciekawić, aby choć trochę się otworzyła. Po długości pierwszej wiadomości nie robiłem sobie nadziei na wielki sukces. Napisałem:
„Miło, że się odezwałaś, ale męczy mnie kilka kwestii. Nie szukasz przygód, ale seks też jest ważny. Czy to zachęta, że zdobywając twoje serce nagrodą będzie noc z Tobą? Czy pisanie o seksie w pierwszej wiadomości nie zniechęca Cię jak inne dziewczyny? Odpisuj szybciej, bo mi licznik Internetu bije. Hej.”

Te kilkanaście słów redagowałem przez pół godziny, stale kasując wymyślne pytania. Plus był taki, że zjadłem trzy kanapki z serkiem wiejskim i zapomniałem o bolącej głowie. Jej odpowiedź była błyskawiczna w porównaniu do pierwszej, bo tuż przed obiadem, czyli po trzech godzinach.

„Robi się coraz ciekawiej. Tak. Seks to nagroda dla mężczyzny, który udowodni mi, że najpierw jestem ja a potem moja cipka i nie musi to być noc, w dzień też może być miło. Nie masz pakietu internetowego?”

Szczerzyłem zęby jak głupi do ekranu wpatrując się w jej zdjęcia. No niby coś jest na rzeczy, ale próbuj dalej w ten sposób odebrałem jej słowa. Z tą cipką to zabrzmiało nawet zabawnie i muszę przyznać, że i mi dodała trochę odwagi tym określeniem. Ogólnie podryw to wielkie podchody. Czaisz się na ofiarę niczym myśliwy w lesie. Na początku obserwujesz, jeżeli zwróciła twoją uwagę w realu, potem próbujesz skombinować jej dane i poznać rzeczy, które lubi, aby być gotowym, gdy staniesz z nią twarzą w twarz. Na tinderze znasz imię, wiesz ile ma lat a o resztę musisz zapytać. Oczywiście zabawa w zadawanie pytań bywa nudna. Jeżeli chcesz, aby coś z tego wyszło musisz wyjść poza schemat standardowego poznawania się za pomocą pytań.

Co lubisz jeść? Jakiej muzyki słuchasz? Chodzisz do kościoła? Wierzysz w UFO? Wolisz grzecznego czy łobuza? Czego szukasz?
Z własnego doświadczenia wiem, że takie przeciągające się zadawanie pytań powoduje zakończenie znajomości. Jeżeli coś ma z tego być to po kilku pytaniach oczywiście nie o pogodę, jakie lody lubisz czy chodzisz do kościoła to wychodzę z propozycją spotkania. Gdzie pójść to dylemat każdego organizującego spotkanie. O tym pomyślę dopiero, kiedy nastąpi propozycja spotkania. Odpisałem jej w taki sposób:
„Odważnie, ale podoba mi się Twoje spontaniczne podejście. Nie będę ukrywał, że seks w związku jest tak samo ważny jak jedzenie, płacenie rachunków i sen. Zgadzasz się moim stwierdzeniem?”

Skoro ona pozwoliła sobie na otwartość to i ja nie miałem problemów z przekroczeniem tabu, bo tak trzeba określać sprawy seksu szczególnie na tinderze. Ile użytkowników tej aplikacji tyle zdań na temat seksu. Jedni udają, że temat nie istniej, choć w głębi duszy bardzo by tego chcieli. Ja należę do tej grupy, ale nie zaczynam o tym pisać w aplikacji. Oczywiście, gdy zaistnieje taki temat również ja jestem otwarty. Drudzy nawet nie chcą słyszeć o przygodach i bzykaniu, co poniekąd z góry świadczy o ich cnotliwości bądź czymś, co mają do ukrycia. Wiele artykułów przeczytałem przed korzystaniem z takich wynalazków i niestety w większości tinder jest zabawką do poszukiwania kogoś do wspólnego spędzania rozkosznych chwil. Jako zdrowy i w pełni sił człowiek nie mam nic przeciwko temu, ale nie dajmy się zwariować, że liczy się piękno a nie pieniądze czy luksusowe auto. Są rzeczy ważne i ważniejsze w relacjach damsko-męskich. Ważna jest pozycja społeczna, stan konta czy mieszkanie w drogiej dzielnicy i wtedy seks ze względu na taki status dla niektórych nie jest już problemem jak w przypadku poznania kogoś bez takich fajerwerków. Ile prawdy w bogatych opisach i zdjęciach? Wszystkiego można dowiedzieć się tylko spotykając się twarzą w twarz.

Bip!- i na belce miałem powiadomienie.
„Cóż za rozsądne podejście. W pewnym wieku seks nie musi być na równi z rachunkami czy nawet oddychaniem. Podzielam jednak twoją opinię. Wspólne życie to obowiązki i nagrody dla obojga. Gdzie mieszkasz?”

Mocno dyplomatyczna ta jej odpowiedź i zupełnie nie spodziewałem się takiego stwierdzenia. Odpisałem być może zbyt prosto:
„Kochający się ludzie akceptują swoje wady i późniejsze dolegliwości. Starość to kolejny etap, jaki obserwujemy w drugiej osobie, której przyrzekliśmy wierność ponad wszystko. Według gps mieszkam niedaleko Ciebie. A za co można otrzymywać w związku nagrody?”
Cóż… przekazałem jej swój sposób myślenia. Jej odpowiedź powinna dać małe rozeznanie, na co liczy w życiu, co spowodowało, że szuka kogoś na tinderze. Wymijająco, ale bez zadawania bezpośredniego pytania:, Kogo tutaj szukasz? Nie minęło kilka minut i już miałem zarys tego, co chciała od życia, przynajmniej w obecnej chwili.

„Może i masz rację, ale dzisiaj trudno o stały, szczęśliwy związek. Ludzie stale szukają przygód by nie czuć nudy. Nagrody? Za wszystko: śniadanie, masaż czy ładne kwiaty dane od tak. Wyczuwam Twoją podejrzliwość, ale nie masz się, czego bać. Wyglądam tak jak na zdjęciach. Nie mam w talii 50cm, ale pulpetem nigdy nie byłam i nie będę”
Z pierwszych dwóch zdań nie potrafiłem nic wywnioskować, bo w opisie miała, że nie szuka przygody a tu pisze, że ludzie są coraz bardziej rozwiąźli. Miałem niezły orzech do zgryzienia. Nagrody standardowe dla odpowiedzialnej dziewczyny, więc potwierdziłem swoje przypuszczenia. Ostatnie zdania sprawiły, że na mojej twarzy pojawił się uśmiech z powodu jej szczerości a może bezpośredniości? Może czuła propozycję spotkania, na które liczyła i nie chciała abym wyszedł do toalety i nie wrócił? Myśleć można wiele, ale jedynym słusznym działaniem by nie zwariować była propozycja spotkania. Napisałem:
„Piątek pod klubem Metro. Godzina 19. Będziesz?”
Odpisała:
„Będę z paralizatorem. Jak cię rozpoznam?”

Przyznam, że trochę się przestraszyłem porażenia wysokim napięciem, ale kto nie ryzykuje ten nie ma nic. Odpisałem:
„Wyglądam jak na zdjęciach. Będę miał czarną bluzę z białym napisem. Paralizator nie jest potrzebny. Bez obaw”
Czekałem na odpowiedź przez piętnaście minut. Nie odpisała to wyłączyłem dane pakietowe by bateria trzymała dłużej.
Dopiero wieczorem dostałem zwrotną wiadomość, kiedy telefon sam z siebie połączył się z domowym wifi.
„W porządku nie będę brała. Trochę mnie zaciekawiłeś, ale czuję, że stać Cię na więcej. Zrób to. Całus.”
Po tej wiadomości nie odpisałem, bo chciałem zostawić trochę niepewności na piątek. Czy ten całus był jakąś zachętą czy sposobem pokazania, że jednak coś z tego będzie? Nie wiem. Pozostało kilka dni życia w niepewności czy powiadomienie o siódmej rano zakończyło coś, co mogło zmienić moje życie czy rozpoczęło coś zupełnie nowego być może lepszego?

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *